poniedziałek, 6 stycznia 2014

Scena III


Święta nie należały do zbyt udanych. Tym razem moje zdrowie postanowiło jednak stawić opór i zamiast cieszyć się wigilią, na którą dotarli do nas rodzice Łukasza oraz mój tata, leżałam w łóżku z wysoką gorączką. Mój chłopak żartował, że wpasowuję się idealnie w aurę czerwonym jak renifer nosem. Kolejne dni spędzaliśmy już w samotności i względnej ciszy zagłuszanej przez radio, z którego płynęły zimowe utwory. Żygadło próbował co jakiś czas podśpiewywać moją ukochną zimową piosenkę All I want for Christmas is you, co kończyło się katastrofą, bo jego magiczny głos nie nadawał się do śpiewania, a przynajmniej nie takich piosenek. Jednak jedno było w tym wszystkim prawdą: jednego, czego potrzebowałam, to jego obecność. Niestety trzy dni przed Sylwestrem rozgrywający musiał wracać do Rosji. Poożegnanie nie obyło się bez łez, bo nie było wiadomo kiedy kolejny raz się zobaczymy.
Impreze na przywitanie nowego roku planowałam spędzić samotnie. Jednak ciągle pozostawał Kadziewicz, który na każdym kroku uprzykrzał mi życie: telefonował, pojawiał się w kawiarni, pisał. Zastanawiałam się nawet czy nie zgłosić tego na policje, jednak jakaś siła ciągle skutecznie mi to uniemożliwiała.
31 grudnia wybrałam się jak co roku do parku, gdzie nie było żywej duszy. Przewidziałam to, że będzie tam Łukasz. Zawsze tak robiliśmy. Nie znosiliśmy uroczystości noworocznych, a zamiast tego woleliśmy spacer. Widzać, nie bardzo się zmieinł. Siedział na ławce, ale w jednej z najbardziej ukrytych alejek i wpatrywał się w zachmurzone niebo. Był w pewien sposób niobecny. Jak nie on. Usiadłam na NASZEJ ławce, przed ową alejką wpatrując się w zamarźnięty stawek.
Myślałam o nim. O tym co by było, gdyby nie prowadził podwójnego życia. Może bylibyśmy szczęśliwym małżeństwem, a może nie moglibyśmy ze sobą wytrzymać i darlibyśmy koty, przy każdej możliwej okazji. Dla mnie oczywistym było, że cokolwiek chciałabym przeżyć, to chciałabym, aby to było przy jego boku. Mimo oszukiwania się cały czas doskonale zdawałam sobie sprawę, że mimo wszystkiego co się wydarzyłom zawsze zajmował ważne miejse w moich życiu.
Przegapiłam moment, kiedy dosiadł się do mnie i objął mnie ramieniem pocierając moje ciało. Kolejny raz drżałam w jego objęciach i na pewno nie było to spowodowane zimnem panującym na zewnątrz. Wiedziałam, że jeżeli nie przerwę, to może się to źle skończyć, a jednak chciałam, aby to trwało wieczność.
W pewnym momencie zdałąm sobie jednak sprawę, że to co robię jest nieuczciwe wobec mojego partnera - osoby, która nigdy nie byłaby w stanie wyrzędzić mi krzywdy i dlatego powinnam przy nim trwać.
Łukasz jednak nie chciał dać za wygraną. Dlatego też dogonił mnie, kiedy pośpiesznie próbowałam opuścić park. Nie byłam jednak przygotowana na pocałunek. Na pocałunek tak brutaly, a jednocześnie tak delikatny i wyjątkowy. Namiętny - to idealne określenie. Pocałował mnie, jakby przlewał w tym wszystkie emocje - tęsknote, miłość. Były w tym jednocześnie jakieś niewypowiedziane, magiczne przeprosiny. I chyba wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że z jednego gorącego pocałunku doszło do kolejnej porcji powracającej do mnie miłości jaką darzyłam środkowego.
-Łukasz, przestań. -poprosiłam odsuwając się od niego nieznacznie. -To nic nie zmienia.
-Jak spojrzysz mi w oczy i powiesz, że mnie nie kochasz, to dam ci spokój. -ujął moją twarz w swoje wielgaśmne łapy.
A ja miałam ochotę uciec. Z jednej strony odpowiedź wydała się łatwa, ale rozgrywającego też na swój sposób kochałam.
-Nie kocham cię.
-Nie? -spojrzał na mnie z powątpiewaniem. Przełknęłam ślinę.
-Nie.
Kolejny raz wpił się w moje usta, a kiedy chciał się odsunąć to ja przywarłam do niego mocniej, zdradzając kłamstwa.
Moja zmienna natura dała o sobie znać, kiedy tylko odrobinę się ode mnie odsunął, a do mnie dotarło, jak bardzo mnie kiedyś skrzywdził. Zaciśnięta pięść wyjądowała gdzieś w okolicach serca, poźniej gdzieś w takie samo miejsce uderzyła druga ręka.
-Jak mogłeś mi to zrobić! Mogłam być dla ciebie wszystkim!, ale ty... -łkałam nie mogąc wydusić z siebie słowa. A on nie uchylał się przed kolejnymi ciosami. -A teraz po cholertę znowu mieszasz?! -wrzesnęłam w końcu, uspokajając ruchy rąk.
-Bo wiem, że mogę cię stracić.
-Już dawno mnie straciłeś!
-Nie prawda! Straciłem tylko twoją fizyczną obecność i próbowałem to jakoś załatać, ale dalej byłaś dla mnie najważniejsza!
-Przetań kłamać! -ruszyłam w stronę mieszkania.
-Już nie kłamię. Nie zrobię tego nigdy. A na pewno nie wobec ciebie!
-W co ty do cholery pogrywasz?! Chcesz wiedzieć ile płakałam, kiedy dowiedziałam się, że nie byłam tą jedyną?
-To był wybór moich rodziców! -zmrugałam zdezorientowana. -Oni wybrli mi żonę, oni wybierali mi drogę!
-Nie wierzę ci. -wysyczałam.
-Blanka czy mógłbym kłamać, że cię kocham? Nigdy bym tego nie zrobił. Ja naprawdę cię kocham. Ciebie i tylko ciebie. A ty kochasz mnie.
Miał rację, ale to nic nie mogło zmienić, choć wypowiadał te słowa takim tonem, jakby rozwiązywał wszystkie problemy na ziemi. W żaden sposób nie mógł ich rozwiązać!
-Daj mi spokój. Proszę. Gdybyś mnie kochał, to zrozumiałbyś, że ułożyłam sobie żyie i nie ma już w nim miejsca dla ciebie.
-Wiesz, że nie mogę tego zrobić. Bez względu na wszystko będę o ciebie walczył.
-To walcz. Ale nie licz na sukces.
Zrobiłam kolejne kroki w stronę mieszkania, kiedy przerwał mi wykryczenie mojego imienia. Odwróciłam się w jego stronę.
-Kocham cię. -szpenał odchodząc. Tak samo jak to zrobił kiedyś. Zostawił mnie samą, pustą, z nieporządkiem w głowie.




Dobra, błagam, nie nabijajcie się!!! Chyba wyszłam trochę z wprawy przez tą przerwę! No więc tak! To opowiadanie będzie się ukazywało co dwa tygodnie w poniedziałki. Dzisiaj jako poniedziałek świąteczny, ale ładnie moje poniedziałki wyglądają pod względem nauki ;)
Nie mam pojęcia ile będzie rozdziałów (haha- nieprawda!)
Inne opowiadania kontynuuję dopiero po zakończeniu tego! Swoją drogą mam nowy pomysł, zabukowany adres, ale nie chcę się "wypalić", dlatego ze startem poczekam do końca teeeeego co już publikowałam :D
Się rozpisałam ;)

1 komentarz:

  1. Oooo jak bardzo cieszę się, że tutaj coś nowego i dalsze palny!!!
    Nie mogę sobe wyobrazić Łukasza Kadziewicza jako osobę, której rodzice mogliby wybrać żonę! Nie wiem jak mógł zgodzić się na coś takiego zamiast być z kimś kogo kocha. Mleko się jednak rozlało i nie wiem czy byłabym na jej miejscu wejść drugi raz do tej samej rzeki! Biorąc pod uwagę to, że ma kogoś kto jest idealny na chwilę obecną.

    OdpowiedzUsuń