Mańka nie byłaby sobą, gdyby nie spóźniła się do pracy. Nie byłaby
sobą, gdyby nie rzuciła miodowego płaszcza na krzesło w kącie, z którego
nakrycie ciała i tak zsunęło się. I zdecydowanie Mańka, nie byłaby Mańką, gdyby
nie skwitowała śmiechu mojego, ani naszego wspaniałego kolegi, Przemka,
morderczym wzrokiem. Tym razem jednak powstrzymała się od komentarza i swojego
uszczypliwego tonu w każdej wypowiedzi.
-Blanka... Jakiś facet coś bazgrze na tym
rysunku. Tym, co go wczoraj zostawiłaś na stoliku w rogu.
Moje serce przyspieszyło... No bo jak to, jakiś facet bazgrze po moim
rysunku?! Szybko otrząsnęłam
się z szoku i wyszłam na salę, która jeszcze nie była zatłoczona. W Szepcie zazwyczaj o tej porze nie panowała
gorąca atmosfera. Podeszłam więc do mężczyzny z notesikiem w dłoni. Poza
przyjęciem zamówienia chciałam oczywiście przejąć mój rysunek.
-Przepraszam. -mężczyzna nie zaszczycił
mnie swoim spojrzeniem ciągle wykonując poprawki w moich bazgrołach. -Chciałby
pan złożyć zamówienie?
-Czarną kawę, poproszę... -szepnął beznamiętnie wpatrując
się w linie wychodzące spod węgielka, który dzierżył w dłoni.
-Mogłabym prosić również o podanie mi
mojego rysunku?
Kolejny raz nie podniósł oczu, ale na jego
usta wkradł się drobny uśmiech. Starałam się panować nad drżeniem głosu pod
wpływem zdenerwowania, jednak ciągle emocje brały nade mną górę.
-Więc to ty jesteś Blanka.
Przyjrzał się dokładnie miejscu, w którym
prawie przebiłam stronę, bo nic co wychodziło spod mojej ręki nie oddawało
tego, co chciałam narysować.
Odskoczyłam krok w tył.
-Skąd pan zna moje imię?! -nieomal
krzyknęłam.
Wskazał róg kartki ciągle jednak nie
unosząc wzroku.
-Beznadziejny rysunek. Myślę, że bardziej
pasujesz do olejnych.
Czy miał rację? Chyba tak. Od zawsze
wolałam kredki olejne. Ciągle jednak mężczyzna pozostawał niewzruszony. Było w
nim coś ciekawego, cholernie pociągającego. Jakbym cofnęła się do przeszłości
tylko... To nie mogłoby być prawdą!
-Nie poznajesz mnie, Blanka? -uniósł głowę
i...
-To nie możesz być... Gdzie... Po co?...
-nie umiałam złożyć chociażby jednego prostego zdania.
Łukasz westchnął tylko wstając od mojego
ulubionego stolika w kawiarni. Ciągle taki sam. Nie wiem, jak mogłam go nie
poznać.
-Lepiej już pójdę.
Ukryłam twarz w dłoniach. Kolejny raz
pojawił się w moim życiu. I znowu, jak dawniej zniknął bez żadnego racjonalnego
wyjaśnienia.
Czekam więc na rozwój wypadków:)
OdpowiedzUsuńOj, ja też =)
UsuńPrzedsmak świetny ;D Czekam na więcej i zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńvolleyball-lost-dreams.blogspot.com
Dziękuje
Usuń